czwartek, 6 sierpnia 2009

troche tak... o niczym, a jednak...

Zastanawiałem się ostatnio co tak naprawdę sprawia mi radość? Czy może jazda autem?, a Mozę jednak picie 50 letniej whisky po której nie pojadę samochodem?. Doszedłem jednak do wniosku, że sprawia mi radość kilka zwykłych, normalnych i codziennych czynności takich jak : obudzenie się, robienie śniadania obiadu, sprzątanie i wiele innych. Powodem mojej radości jest, że przez ostatni tydzień mieszkałem u mojej dziewczyny w... no niezbyt dużym mieście... w sumie to nie miasto. To jest jedno z miejsc gdzie ludzie nie mówią "Patrz! Ferrari 599 HDGE!" tylko "Patrz! Samochód". Wracając do tej mojej radości to wręcz rajcowało mnie gdy budząc się widziałem na mojej klacie kępę unoszących się rytmicznie blond włosów, a na mojej nodze czułem łagodny ciężar hmmm jakiejś nie mojej nogi. Gdy już pomyślałem "Oby ta chwila trwała wiecznie" słyszałem głos mówiący "Ojej znów obudziłeś się wcześniej" Całus i jeszcze chwila rozmowy w łóżku i pora wstać. Schodziliśmy w piżamach na dół. Ja wypuszczałem psy i blokowałem drzwi, a ona wstawiała Wodę na herbate. Zarty i śmiech z samego rana napawa człowieka prawdziwie pozytywnym nastrojem. Po śniadaniu kawa przed telewizorem a potem krótki spacer po okolicy. hmm fajnie ale co dalej robić na tym odludziu ? Nie tracąc dobrego humoru wracamy do domu. O 15 przychodził Robert, co wproadzało jakąś rozrywke w zycie domowników ( czyli aktualnie 2 człowieki i 2 psy). Krótka wymiana zdań i znów zatracamy się w sobie siedząc przed telewizorem. Oczywiście nigdy nie siedzimy Cicho i obojetnie jednak...czgoś brakuje.


Pojechaliśmy do kina potem na kolacje. Dla takich chwil warto żyć. Jednak nie dla kina i restauracji, tylko dla powrotu do domu w nocy. Rozbawieni i w dobrych humorach przygotowujemy się do kolejnej nocy. Całus na dobranoc, ułożenie się w wygodnej pozycji i zasypiam wspominając te chwile, które sprawiają mi radość.

Budze się, i znów jestem szczęśliwy.

sobota, 21 marca 2009

O niczym

Kiedyś marzyłem o dużych pieniądzach. Gdy podrosłem, marzyłem o pieniądzach i kobietach. Kiedy, stałem się prawie dorosły i więcej rozumiałem, marzyłem o pieniądach kobietach i szybkich samochodach. Teraz, marzeą o pieniądzach magnum 44 i możliwości przestrzelenia kolan ludzią, ktorzy uprzykrzają miżycie. W chorzowie jestem 5 dnie, nie więcej. Jak każdy normalny człowiek, wstaje "rano" chce zjeść śniadanie wypić ciepłą kawe. Niemożliwe. nie ma prądu by zagotować wode. Kuchenke nie moge odpalić zapałką. wkurzony ide na zajęcia, pije kawe na uczelni. To nie to samo co w domowym zaciszu czytając ksiązke. Przychodze, żucam torbę, odpoczywa; Może zjem obiad. Tak!, Nie!.Nie mam prądu. Głódny, zmęczony czekam na zmierzch. jest prąd robie, herbate, obiad kawe i oglądam telewizor. To jak walka w dżungli o zwierzyne. Jak jest to jest, nie ma, szlak Cie trafi! Mnie trafia. Przyczyną moich problemów są prace remontowe instalacji elektrycznej w bloku w, ktorym mieszkam. Nie mogli by tego robić w nocy? albo o innych porach. do 10 jest prąd potem do 15 go nie ma. o 15.01 jest do np 18? potem szlak niech ich i go trafi, bo i tak nie chce mi się uczyć(brak prądu, a zarazem światla to dobra wymowka przed sobą).

sobota, 7 marca 2009

Nie wątpie, że bierze was złość gdy Listonosz zapełnia waszą skrzynkę durnymi ulotkami i gazetkami. Nie chcecie wygrać suszarki bębnowej, nie potrzebna wam karta American Express i wolicie magazyn CKM z miękkim porn od Reader's Digest. Zasatanówcie się jednak jak by wyglądało wasze życie gdy byście byli zmuszeni do przeglądania tych ulotek. Lub zdesperowani, jedno z dwojga. Ja znalazłem coś co zaparło mi dech w piersiach. Ulotke z wizerunkiem FSO poloneza. Polskiej fabryce udało sie przetrwać czas od komunizmu do Lecha potem znów do komunizmu. Zawsze mowiłem, ze to zły samochód. Ten twór nie ma nic na swoją obronę.Nie ma nic co było by leprze i tańsze w innych autach. Ma jednak jedną zalete. Jest tani, musi taki być choć z samochodem to on wiele wspolnego nie ma. To pudełko, w ktorym nierozważny kierowca odkryje traktor z 1940 roku. Sama stylistyka zniechęca, choć musiał konkurować z Garbusem i Wartburgiem. Hałas silnika płoszy ptaki, a spalanie odpowiada spalaniu lokomotywy. Jechałem polonezem jako taksówką, zepsuła się po 3 kilometrach. Sprzeczałem się z kierowcą bo odmowiłem zapłaty za kurs. Phi, a kto by płacił? Jadąć tym pryszczem na tyłku światowej motoryzacji nabiłem sobie guza uderzając się o podsufitkę, miałem wrażenie ze kierowca dawno stracił panowanie nad pojazdem, a samo auto mnie nie lubi. Po raz 1 zapiołem pasy w taksowce. Swojego czasu Poloneza mozna było zamowić z silnikiem Citroena o pojemności 1,9l, innymi hamulcami oraz wspomaganiem kierownicy. Oczywiście jego cena zwrastała. Czyli oferowano nam auto półprzyzwoite za bardzo nie przyzwoite pieniądze. W latach 90 Dewoo wykupiło 10% akcji. Potem ta liczba wzrosła do 70%. Sprytne. Wysyłali nam stare części Astry i Vectry a my jako mądrzy polacy skaladliśmy je w naszą wizje motoryzacji na ówczesne tysiąclecie. Oczywiście można było sie domyśleć jak to będzie wyglądało, każdy kupi Vectre i Astre i będzie dojeżdżał do pracy. Boże, uchowaj! Pisząc to myślę że 12 krotne przeczytanie tej ulotki było, hmmm no dziwne jak na mnie. Ulotke zgubiłem podaczas porządków w mieszakniu. I Dobrze!

O powrotach

Dziś wrociłem...Nie! Jednak zacznę od początku, jezeli chodzi o niedziele... Poniedziałek. Powrót w uczleniane mury. Po 2 jakze interesującuch zajęciach pojechałem z Piotrkiem do Silesia'i, gdzie poświęciłem się szukaniu odpowiednich butow, których i tak nie zamierzałem kupić. Wracaliśmy z tej libacji z udziałem świerzo zrobionego soku marchewkowego do Chorzowa, gdy w radiu CB usleszyliśmy " Chuj ,cipa cycki, szmata,Ruch Ruch Ruch" Rykneliśmy śmiechem. w odwecie na tą wiadomość, jakiś inny ale bardziej zarzenowany słuchacz odpowiedział" ty chuju narope powab sie siusiakiem nie radiem". Zgadzam sie znim. We wtorek siedziałem beztrosko w mieszkaniu, gdzie nie wiedząc czemu ciągle czuje sie obco. Mieszkat tam już ponad 4 miesiące powinienem sie zadomowić.Nie potrafie. koło 16 poszedłem z Olką po wpisy potem do silesi gdzie kupiłem już 2 parę butów. Środa. Poszedłem na uczelnie posiedzieć na angielskim. Przed zajęciami wpadam do biblioteki by zalogować się do światowej komunikacji powrzechnie zaywaną internetem Internet to luksus- pomyślałem- luksów standardu. Przez przypadek natrafiłem na strone "naj głupsze śmierci Świata". Czytając sobie teksty tam umieszczone natrafiłem na historie człowieka trafionego przez piorón. Nic w tym dziwnego, zdarza się, nie tak rzadko. Jednak nie, ten człowiek był wtedy na środku jeziora. Nie był tam sam oczywiście! Jego kolega w relacji mowi że owy nieszczęśnik podczas burzy wyszedł na dziub łódki, podniósł ręce i krzyknął " Boże! Jeśli isniejesz niewch mnie piuorun pierdolenie!"... noi go pierdolnęło. Można bu stwierdzić, że był jedynym człowiekiem który został pierdolnięty przez samego Boga! Poiszedłem na angielski, i tyle jeśli chodzi o ten wątek. Czwartek terning, tyle. Piątek! to mój ulubiony dzień. Wracam do domu. 12.50 po metematyce szczęśliwy wsiadam do auta z kolegą jedziemy do K?atowic na dworzec pkp. już czuje się szczęśliwy, pełen wigoru oraz pozytywnej energi. Tak! o to chodzi. wsiadam do małej puszki powszechnie nazywanej busem i jade jako jedna z sardynek do Cieszyna. Po 30 minutach moje kolana dosłownie wbite w oparcie osoby przede mną zaczynają wołać o pomoc. Promieniujący ból przeszywa mnie od palców do ud. Skórcz w łydce. Nie zwróciłem na to uwagi bo właśnie pewna GRUBA! baba wciskała mi pośladki do ust.Obróciłem sie do okna. Tam, pojawił się piękny widok. Czerwone ferrari 355 i Czarne Porshe carera turbo S. Fala uderzeniowa wywołana 3 turbinami spowodowała ze puszka sardynek gdzie się aktualnie znajdowałem zaczeła tańczyć walca na drodze. Prawie skończyliśmy w rowie... zaczołem wiwatować! piękny widok w szarym dniu pomyślałem. Cieszyn! ooo tak. Moje rodzinne miasto, teraz już same dobre rzeczy mnie spotkają. No, nie do końca... pada, mam 3 kałuze na spodniach i ciężki plecak na plecach.Dom, obiad, Weronika; hmjmm jednak Bóg istnieje. Tym filozoficznym akcentem kończe togo posta.

środa, 25 lutego 2009

Początek końca, Koniec początku...

Dziś wracam na studia, więc jest to koniec mojego beztroskiego lenistwa, a zaczyna sie lenistwo z troskami. Na dodatek jest post, czas w którym zostaje zachwiana moja równowaga. Trwa przez 12 godzin a ja dostaje białej gorączki. Jednak jak szybko sie zaczął tak szybko sie skończy- pocieszam sam siebie bo zaraz nie zjeść czegoś co dziś "niby" nie można. 17.00 ide się żmudnie pakować, i błagać Boga by jednak cała uczelnie wyleciała w powietrze...

poniedziałek, 23 lutego 2009

chcecie płacić za coś co wiecie?prosze bardzo!

Przemierzając ostanio rożne zakamarki sieci, wchodziłem na jakie kolwiek adresy. Tak, nuda nie jest fajna. Zauważtyłem, że internek kocha doradzać, jest tam miliardy porad. Wystarczy wpisać w google  słowo "jak" i wyskakuje pełno stron z odpowiedziami. Zaskoczyła mnie ostatnio wiadomość o pewnym serbie mieszkającym w Polsce od dawna który oraganizował (za cholernie wielkie pieniądze) zajęcia kursy uwodzenia. Gwarantował własną krwią, ze po jego "naukach" uwiedziemy każdą dziewczynę! Na stronie kobiece sztuki.pl znalazłem rzecz wprost proporcjonalną do paradoksu. Na ww stronie mozna zapisać się na kurd manipulacji mężczyzn...to lekke przesada. Metody manipulacyjne? przecież kobiety mają go we krwi, uczą ich tego matki, kolezanki, siostry klasztorne! Dalsze przeszukiwanie internetu w nadziei ze znajde inne fenomeny było oplacalne. Na pewnej stronie, której adresu nie wymienie znalazły się rady " jak sprowadzić faceta znowu do mnie", jak zrobić by był zazdrosny", co zrobić gdy mnie bije a go kocham?"... wezwać policje? zastrzelić, najpierw jego w obronie własnej potem siebie z rozpaczy, " jak sprawić by mężczyzna został ze mną, jeżeli nie chce tego dobrowolnie"- Tu nastąpiła przerwa 2 dniowa na moje zdziwienie. Ludzie jeżeli nie wiecie co zrobić by coś zrobić...nie róbcie tego, napewno mozecie się bez tego obejść!

piątek, 20 lutego 2009

Tradycja i zadość...

Spelniając czasami tradycje, człowiek gryzie się sam z sobą. Co to właściwie jest tradycja? Coś co sie robi od dawna i robią to wszyscy lub my sami. Smukłe wytłumaczenie, "niech tradycji stanie się zadość"... tylko po co? by komuś lub nam było miło, żeby kogoś nie urazić lub cholera wie... Człowiek z natury jest egoistą i myśli o sobie, cholera i dobrze! dajmy sobie spokój z tradycją...